sobota, 24 października 2015

Od Clarissy do Caleriana

Nawet nie wiedziałam, jak mu dziękować za wszystko co dla mnie zrobił. Usiadłam na kanapie i włączyłam jakiś film.
Nawet nie próbowałam skupiać na fabule, gdyż zatopiłem się we własnych myślach.
Dlaczego ON wrócił. Dlaczego nie chce dać mi spokoju ?! Przecierz i tak wiele przez niego wycierpiałam.
Na moje kolana wskoczył psiak. Pogłaskałem go po głowie. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
Leże na polanie. Przedemną znajduje się duże, krwawe jezioro. Krzyczę. Odwracam się i widzę dobrze znaną mi twarz. Calerian.
Chłopak łapie mnie w ramiona i uspokaja.
Potem zjawia się on. Mój napastnik, zabójca, prześladowca. Lub poprostu mój ,, ojciec ".
Podchodzi do mnie, ale Cal łapie jego ramie i wszystko znika. Dosłownie wszystko. Polana, jezioro krwi, ta postać obok mnie.
Caleriana i ja unosimy się w zupełnej pustce...
Promienie słońca delikatnie raziły moje powieki, a kiedy je uchyliłam zobaczyłam, że jest wieczór.
Postanowiłam wybrać się na spacer z Pesso.
Idąc tak przed siebie natknęłam się na piękną polanę. Pesso odrazu puścił się biegiem do przodu, a ja spokojnym krokiem zmierzałem w stronę jeziorka.

< Caleriana ? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz