niedziela, 20 września 2015

Od Crystal do Nathan'a

Gdy dotarliśmy do tego dziwnego budynku w którym się obudziłam zapytałam:
-Co to za miejsce?
Zasłoniłam twarz kurtyną z włosów.
-To jest rezerwat. Tutaj żyją takie istoty jak ty i ja... i inni.- dodał szybko rumieniąc się troszkę. 
-Aha, czyli my tutaj jesteśmy takimi jakby dzikimi zwierzętami?- zachichotałam wpatrując się w budynek przed nami.
-Coś w ten deseń.- rzekł. Dziwnie wpatrywał się przez chwile w jakiegoś chłopaka który opierał się o drzewo. 
-Wszystkie magiczne istoty które przeżyły wybuch znajdują się właśnie tu.- powiedział z nutką smutku w głosie.
-O kurw*!- stanęłam obok budynku. Przypomniałam sobie o mojej rodzinie. Oni pewnie nadal czekają aż wrócę.. O ile jeszcze żyją. Nie! Oni na pewno żyją! Tylko muszę ich odnaleźć! 
-W którą stronę do Kalifornii?- zapytałam rozpaczliwie chłopaka. On zaś zamiast mi odpowiedzieć chwycił mnie delikatnie za ramiona.
-Nie myśl o swojej rodzinie mała. Oni nie żyją.- szepnął cicho. Łzy napłynęły mi do oczu.
-Kłamiesz! Oni żyją!- krzyknęłam i próbowałam się wyrwać. Niestety mi się nie udało.
-Niestety mała, ale to niemożliwe.
-Nie nazywaj mnie mała!- wrzasnęłam. Nagle poczułam jak energia przepływa przez moje ciało. Średniej wielkości kamień który znajdował się obok nas wzniósł się w powietrze i uderzył chłopaka w głowę. Ja korzystając z chwili pobiegłam w las. Może w powietrzu jest szybszy, ale na lądzie to ja góruje. 
-To niebezpieczne!- usłyszałam za sobą. Zdążyłam tylko krzyknąć ,,Przepraszam'' i pobiegłam dalej.

<Nath? Sorcia, moja wena trochę wyparowała''

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz