Patrzyłem jak odchodzi moja miłość... sens życia...
Dzięki temu wydarzeniu przypomniałem sobie pewien wiersz, który napisałem w podstawówce. Kiedy zakochałem się w jakiejś dziewczynie, byliśmy razem ,a ona mnie potem zupełnie olała.
recytowałem go na głos z zamkniętymi oczami :
,, Wiem
… o tylu rzeczach
więc teraz posłuchaj
zanim zniknę z pamięci
…ona taka krucha…
Wiem…
o kobietach i Twoich problemach
o zgasłych emocjach, w które nie wierzę
o wczorajszej nocy, której już nie ma
i o tym, czy ktoś mówił nie szczerze
Wiem…
o krótkiej miłości i szybkich rozstaniach
o straconym czasie, byciu na zakręcie
o ginącej nadziei, nocach nieprzespanych
i o tym, że ktoś kradnie czyjeś serce
Wiem…
o krzyku, pustce Twoich niemych snów
o tylu słowach marnie wyszeptanych
o niemocy, zawartej w słowach dwóch
błędach popełnionych, chcianych i niechcianych
Wiem…
nic mówić już nie trzeba
bo nas... nas już nie ma… ''
kiedy skończyłem wstałem i wdrapałem się na najbliższe drzewo. To było jak dostanie w twarz od najdroższej ci osoby. Kocham ją, i wiem, że ona mnie też, jednak nie potrafię jej tego udowodnić. Siedziałem na tym drzewie kilka dni bez ruchu.
W końcu postanowiłem zrobić coś pożytecznego, więc wziąłem kartkę i zacząłem coś pisać. tak właściwie, nawet nie patrzyłem się na papier, a kiedy na niego zerknąłem ujrzałem piękny wiersz, nawet nie wiem jak się tam pojawił :
,, Nikt do mnie nie pisze i nikt nie dzwoni.
Jak trudno mi czuć się tak samo jak Oni.
Ci bez miłości, osamotnieni.
Jak trudno jest milczeć w tej pustej przestrzeni?
Jak łatwo jest krzyczeć,
lecz czy usłyszy?
Czy poczuje miłość pośród tej ciszy?
Jak łatwo rozpaczać.
Lecz cóż mi po łzach?
One nie wrócą mi tamtego dnia...
Choć plątam się w myślach i kłócę z rozumem,
wciąż dobrze wiem, ze Cie potrzebuje.
Mam w sobie miłość, nie tak jak Oni.
coś dzięki czemu nie jestem stracony.
Wiec biegnę przed siebie z płomykiem w oczach,
uśmiechem na ustach i słowem
"Kocham" ! ''
Wtedy zrozumiałem. Muszę ją odnaleźć, nie ważne za jaką cenę.
Biegłem przed siebie, kiedy naglę ujrzałem sidła. Podszedłem do niej i dokładnie obejrzałem. Naglę zobaczyłem kawałek materiału... Kawałem bluzki Nari.
Zdałem się na węch, a on doprowadził mnie do ciemnej piwnicy. Naglę usłyszałem ciche, niemiarowe oddychanie... To samo, które usłyszałem kilka dni temu... Chciało mi się krzyczeć ! Narisha ! Wszedłem cicho do środka.
To co tam ujrzałem przerosło moje oczekiwania. Ujrzałem Nari bladą jak trup zamkniętą w klatce, a tuż obok niej stojącego faceta z noże.
Podbiegłem do niego, wyrwałem mu nóż i bez itości pociąłem mu nadgarstki. Krew sączyła się strumieniami, ale ja tylko odrzuciłem go na drugi koniec pokoju.
Podbiegłem do ukochanej, wziąłem ją na ręce i wybiegłem razem z nią na zewnątrz.
Położyłem ją przy drzewie
- Jasper ? - szepnęła
- Jestem tu - rzekłem - Nie opuszczę cię.
- Jas. Ja umre - wymamrotała
- Nie umrzesz. Nie pozwolę na to - mówiłem
- Za długo była w ciemnym pomieszczeniu. Umrę - odparła - Ale przed tym chciałam ci coś jeszcze powiedzieć - nawet nie czekała na moją odpowiedź, po prostu kontynuowała - Kocham cię
Patrzyłem się na jej bladą skórę i szarawe oczy. Namiętnie ją pocałowałem, a ona odwzajemniła to .
- Ja ciebie też, wariatko, ja ciebie też - powiedziałem
Naglę ukochana przestała się ruszać.
- Nari - szepnąłem
Sprawdziłem puls. Umarła...
- Nari ! - krzyknąłem
Położyłem sobie n kolanach jej słowę i ciągle wypowiadałem jej imię.
- Przestań ! - usłyszałem potrójny głos jakiść kobiet za mną
Obróciłem głowę i ujrzałem Mojry. Boginie przeznaczenia.
- Co wy tu robicie ? - spytałem, a raczej wymamrotałem
- To nie może się tak skończyć - odparła ta po środku
We trzy podeszły do ukochanej. Skrzyżowały jej ręce na piersi i w złączone złote włożyły trzy złote nici.
- My ! Mojry ! - krzyknęły chórem - Wskrzeszamy tą oto nimfę i dajemy jej nieśmiertelność, tak aby ta miłość mogła trwać wiecznie ! - po tych słowach zniknęły, tak jak skrawki nici z rąk Narishy.
Patrzyłem osłupiały w miejsce, w którym zniknęły boginie.
- Jasper ? - usłyszałem najpiękniejszy głos na świecie...
- Nari ! - krzyknąłem i pocałowałem ją namiętnie
- Jestem mój wariacie. I nigdy cię już nie opuszczę - rzekła
- Mam nadzieje - zaśmiałem się
< Narisha ? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz