Naglę obok mnie usiadła jakaś dziewczyna. Uśmiechnęła się do mnie przyjaźnie.
- Cześć - powiedziała
- Witaj. Jestem Nathaniel, ale mów mi Nathan. Co cię tu sprowadza ? - spytałem
- Zobaczyłam, że tak sobie siedzisz bezczynnie, więc postanowiłam pomóc - rzekła - I się dołączyłam. Jestem Alice Jane Santiago, ale często mówią na mnie Caroline. Tak właściwie nie wiem dlaczego - zaśmialiśmy się
- Piękne imię, znaczy imiona. - powiedziałem i posłałem jej uśmiech.
- Dziękuję - odparła
- Nie masz za co - posłałem jej oczko - Czyli nie jesteś z rezerwatu ?
- Niestety. Mógłbyś mnie zaprowadzić do dyrektora ? - spytała
- Oczwiście - mówiąc to oboje się podnieśliśmy i razem skierowaliśmy się w stronę terenów rezerwatu
Doszliśmy na miejsce po dziesięciu minutach. Przedstawiłem Caroline, to przezwisko najbardziej mi się spodobało, i wyszedłem na zewnątrz. Postanowiłem zobaczyć do tam u Ithiliena.
Kiedy wszedłem do środka myślałem, że zejdę. Na moim synu stał ten pedofil. Zwaliłam go z niego, a kiedy już miałem przywalić mu z prawego sierpowego on zniknął
Podbiegłem do Ithiliena i odwiązałem mu ręce, a on zaczął masować nadgarstki. Ubrał się, a ja w tym czasie próbowałem ogarnąć napad szału.
- Ithilien ?
- Mhm ? - mruknął pod nosem
- Przepraszam, że cię zostawiłem - szepnąłem prawie niesłyszalnie
< Ithilien ? Kadan ? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz